piątek, 19 sierpnia 2016

Saudade



To słowo nie ma odpowiednika w języku polskim ani angielskim, bo oznacza tęsknotę i coś znacznie więcej. Opisuje uczucie raczej dobre, bo tęsknotę związaną z dobrymi wspomnieniami, miejscami czy ludźmi i nie w tym żalu. A może jest, nie wiem, nie jestem Brazylijką ;)
A jednak włączyło mi się saudade za domem. Mieszkamy tu już 2,5 roku i do końca kontraktu zostało tylko kilka miesięcy. Ale chcielibyśmy przedłużyć umowę na kolejne dwa, bo nie ukrywam, że dobrze nam w Brazylii. Pogoda jest o niebo lepsza niż w Polsce, kraj jest przepiękny, a od oceanu i plaż z palmami dzieli nas tylko 100 kilometrów. 
Ludzie też są życzliwi i otwarci, mamy przyjaciół i nie czuję się tu wcale samotna. Ale różnice kulturowe często dają się nam we znaki i niektóre zwyczaje lokalesów trudno nam zaakceptować czy zrozumieć. Dlatego chciałabym wreszcie usiąść z naszymi polskimi przyjaciółmi przy piwku w ogródku lub winku przed kominkiem i pogadać. Po naszemu ponarzekać, poplotkować (w tej akurat dziedzinie nie dorastamy Brazylijczykom do pięt) i rozumieć się w połowie zdania. Chciałabym móc pójść na rodzinny obiad do babci, albo sama taki przygotować, chciałabym zamówić coś na Allegro i otrzymać dwa dni, a nie dwa tygodnie później.
W Polsce wszystko jest znane i przewidywalne, a przez to bezpieczne, a mój przestymulowany mózg potrzebuje odpocząć. Może dlatego zaczynam już w głowie remontować nasz podwarszawski dom, chodzę bosymi stopami po trawie w ogródku (nie zalecam tego robić w Brazylii choćby ze względu na jadowite pająki) i opracowuję biznes plan dla mojej nowej firmy. Cóż, jeszcze kilka tygodni i będę wiedziała, który scenariusz wybierze dla mnie życie. Najgorsze jest to czekanie...

wtorek, 16 sierpnia 2016

Przyjęcie urodzinowe Małej



Minął kolejny rok naszego pobytu w Brazylii i tym razem nie pojechaliśmy do Polski w trakcie krótkich ferii zimowych. A w tym właśnie czasie nasza Mała obchodzi urodziny.
Obiecałam jej, że w tym roku wyprawimy przyjęcie dla jej koleżanek, bo ona chodzi na takie regularnie, ale sama nigdy nie miała okazji być gwiazdą takiej imprezy.
Już raz pisałam, jak wyglądają takie urodziny w specjalnie do tego celu przystosowanych dziecięcych bufetach. Niestety tam trzeba mieć co najmniej 4000 złotych, żeby pokryć wszystkie koszty. Dlatego postanowiłam, że równie dobrze dzieci mogą się bawić w naszej Salao da Festa nad basenem. Wyszło dużo taniej, ale nie tanio.
Z efektów jestem zadowolona, bo przyjęcie się udało. Z dziećmi bawiły się dwie panie, które malowały im buzie, robiły figurki z balonów i dekorowały z nimi cupcake'i. Dodatkowo zamówiłam wielką trampolinę i dmuchańca wielkości połowy boiska, więc się towarzystwo mogło wyszaleć i wyskakać. Zadbałam tez o szczegóły takie jak dekoracje tematyczne i pamiątki dla małych uczestniczek imprezy, również tematyczne. Jedzenie zrobiłam sama i jak zwykle zaszalałam. Nie wyrobiłam się ze wszystkim, ale dzięki temu, że pierwsi goście pojawili się z godzinnym opóźnieniem (to tutaj normalne i powszechne), dokończyłam robić koreczki już na miejscu.
Przy tej okazji mam dwie refleksje. Po pierwsze w Brazylii łatwo jest błyszczeć jako utalentowana kucharka, bo tu nikt nie gotuje. Wystarczy spojrzeć na kuchnie moich znajomych. Są tak niefunkcjonalne, że męczę się strasznie, a przecież moja kuchnia i tak ma dość dużo blatów roboczych, co jest rzadkością, za to nie ma wcale światła nad nimi. Ogromną popularnością cieszą się tu wszelkie szkoły i kursy kulinarne, a światowe i lokalne gwiazdy wydają dziesiątki książek kucharskich. W Polsce większość kobiet potrafi przygotować większe lub mniejsze przyjęcie czy rodzinny obiad, tu się zamawia catering lub je nieśmiertelną czerwoną fasolę z ryżem.
Moja druga refleksja dotyczy kultury. Zaprosiłam na przyjęcie mojej córki jej koleżanki z klasy. W tym celu stworzyłam grupę na WhatsApp'ie, na której byłam aktywna, żeby nie dać o sobie zapomnieć. Połowa mam potwierdziła przyjście, druga nawet nie podziękowała za zaproszenie. Ostatecznie przyszła tylko połowa tych, które potwierdziły czyli 3 dziewczynki. Jubilatce było bardzo przykro, że zabrakło jej przyjaciółek. Na szczęście nasi znajomi spoza szkoły dopisali i dzieci nie zabrakło. Ale i tak jestem wściekła, bo napracowałam się jak wół, wydaliśmy kupę kasy, a jaśnie paniom się nie chciało nawet odpisać na wiadomość.
W Brazylii spóźnianie się jest normalne i oczywiste. Ponadto na imprezy przychodzi czasem tylko połowa zaproszonych gości i nawet nie powiadomią gospodarza. Albo potwierdzą, że będą, bo nie potrafią odmówić, a potem i tak się nie pojawią. Za to zapraszać ich trzeba kilkakrotnie, szczególnie w przeddzień lub w dniu planowanej imprezy. Jeśli Brazylijczyk zaprosi cię gdzieś z tygodniowym wyprzedzeniem, a nie potwierdzi w dniu imprezy, to znaczy, że przyjęcia nie ma. Strasznie to męczące, bo nigdy nie wiem, ilu osób się spodziewać i muszę ich wszystkich obdzwaniać co najmniej dwa razy. Pewnie dlatego taką popularnością cieszą się tu komunikatory. Można stworzyć grupę i potwierdzić wszystkim za jednym zamachem. Za to kiedy ja otrzymuje zaproszenie, to w ogóle go nie uwzględniam, bo zaproszeniami się tu szasta na prawo i lewo, ale raczej gołosłownie.
I ostatni irytujący drobiazg: sąsiedzi nie zapraszają nas wcale, bo uważają, że nie muszą i sami się domyślimy, że grill który właśnie robią jest przewidziany również i dla nas. I weź bądź tu człowieku mądry.







poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Olimpiada a bezpieczeństwo

Internet pełen jest informacji na temat kradzieży w Rio czy drobnych napadów na sportowców i kibiców. No cóż, Brazylia nie jest najbezpieczniejszym państwem na świecie, ale nie przesadzajmy, przy odrobinie rozsądku można się ustrzec przed takimi przykrymi niespodziankami.
Po pierwsze, jeśli jesteś turystą, nie świeć markowymi ciuchami. Równie dobrze mógłbyś sobie napisać na czole "Jestem frajerem". To małe logo na twoim t-shircie jest z daleka widoczne i rozpoznawalne tak samo jak te drogie sportowe buty. Lepiej załóż coś bez "metek" lub napisów, które mogły by cię zdemaskować jako obcokrajowca. Złotą biżuterię lub drogi zegarek też lepiej zostaw w domu lub w hotelowym sejfie. Ludzie w Brazylii są biedni, ale nie głupi, odróżnią drogi gadżet od taniej podróbki. Oni to naprawdę widzą i zwracają na takie drobiazgi uwagę. No i nigdy nie zostawiaj swoich rzeczy bez opieki! Nawet przed hotelem, a w hotelu tylko jeśli obsługa potwierdzi, że się nim zajmie.
Rio de Janeiro na czas Olimpiady obstawione jest policją, wojskiem i ochroną, jest więc bezpieczniejsze niż zwykle. Ale okazja czyni złodzieja i nie ma co liczyć na "uczciwego znalazcę", trzeba się po prostu pilnować.
Favele omijaj szerokim łukiem. Może i w 10 minut doszedł byś na skróty szybciej niż naokoło taksówką. Jednak większe prawdopodobieństwo jest, że nigdzie nie dojdziesz, więc trzymaj się bezpiecznych dzielnic i nie oszczędzaj na taryfie, jest tańsza niż w Warszawie.
I jeszcze jedno: jeśli nie jesteś ciężarną kobietą, zika nie jest dla ciebie groźna i nie każdy komar jest jej nosicielem. Nie ma paniki, za to są repelenty ;)