Wspominałam już, że lubię Brazylijczyków? Na pewno. Trudno ich nie lubić, skoro są ciepli i serdeczni i lubią się bawić. Ale nie są bez wad, bo nie ma ludzi idealnych. Mają kilka zachowań, które co najmniej zaskakują, czasem śmieszą, a czasem przerażają.
Przede wszystkim plotkują na potęgę i dotyczy to obu płci. Ponieważ maluchami w towarzystwie zajmują się wszyscy dorośli, nie tylko rodzice i wszyscy się nimi opiekują, nawet jeśli sami nie mają dzieci, zauważyłam, że wyjątkowo umiejętnie z roczną córeczką sąsiadów postępuje jej tata chrzestny. Podzieliłam się tym spostrzeżeniem z mamą dziewczynki i wtedy dowiedziałam się wszystkiego nawet nie pytając i prawdę mówiąc nie chcąc posiadać tej wiedzy. Otóż ten mężczyzna wychowuje ze swoją żoną jej dwójkę prawie już dorosłych dzieci z poprzedniego małżeństwa. Niestety sam jest bezpłodny i przez to jego partnerka poroniła już trzy razy. Bardzo lubię tego gościa. Jest ciepły, życzliwy i zrównoważony i naprawdę nie musiałam wiedzieć tego wszystkiego. To prywatna sprawa tego małżeństwa. Ale tutaj trudno o prywatność. Jak już się czymś z kimś podzielisz, to wszyscy wiedzą i trzeba się z tym liczyć. U Pabla w pracy też plotkują na potęgę, stąd musimy w kontaktach służbowych być świętsi od papieża - owszem przekłada się to na całą rodzinę. Nie możemy dać powodów do plotek, powinniśmy świecić przykładem! Czasem o to trudno, kiedy alkohol leje się strumieniami, wszyscy są tacy szczerzy i serdeczni, ale... No właśnie dochodzimy do następnego "ale". W tym kraju "damy" nie piją. Na wszystkich imprezach, kiedy już nastąpi podział na część damską i męską przyjęcia, panowie piją niesamowite ilości piwa, wina lub mocniejszych alkoholi. "Damy" siedzą przy dzieciach i sączą coś niskoprocentowego, żeby potem odwieźć mężów do domu. Dla mnie takie przyjęcia są męczące. Siedzenie z koleżankami przy kawie ma sens, jak się rozumie, co mówią. No i gdybym jeszcze mogła włączyć się do rozmowy... Bez znajomości języka tyle mojego, co się chociaż trochę wina napiję ;)
Z tym piciem, to mężczyźni chyba jednak mają problem. Mimo że przepisy nie dopuszczają żadnych promili we krwi kierowcy, to policja nie jest w stanie tego sprawdzić, a ludzie szczególnie po nocy jeżdżą na dwóch gazach. Jeden z Pabla pracowników po służbowej imprezie wsiadł za kierownicę, mimo że do auta dożeglował "halsując". Nikt z tym nic nie zrobił! Doszłam do wniosku, że nie będziemy ryzykowali i wracali własnym autem z wieczornych imprez, będziemy korzystali z taksówek. Również dlatego, że w nocy miasto pustoszeje i robi się niebezpieczne. A każdy kierowca, trzeźwy czy nie, ma wymówkę, żeby nie zatrzymywać się na czerwonym świetle, bo przecież mógłby zostać napadnięty. Wiem, że zagrożenie jest realne, ale jakoś odechciewa mi się podejmowania ryzyka zderzenia na każdym skrzyżowaniu.
Moim ulubionym kwiatkiem jest ten ich cały machoizm. Ostatnio nasz kumpel-prawnik, przeuroczy i zabawny facet przyszedł na grilla bez żony. Po jego wyjściu zostałam natychmiast poinformowana, że nasz znany z ułańskiej fantazji i jazdy "pod wpływem" kolega dał się złapać kilkukrotnie za nadmierną prędkość. Wszystkie mandaty kazał brać na siebie swojej żonie. Efekt jest taki, że biedna kobieta musiała robić trzydniowy kurs doszkalający, żeby nie stracić prawka. Sobota i niedziela po 12 godzin i jeszcze w poniedziałek 6 godzin! On się w tym czasie byczył z nami, tyle że mniej niż zwykle pił i pojechał po nią wieczorem. Ja się dziwię, że on jeszcze żyje ;)
A największy macho, jakiego znamy, to nasz sąsiad. Ten to czasem odezwie się do żony tak, że w łeb powinien dostać. To taki pan kierownik w towarzystwie, co to trzyma nas w kupie i organizuje nam czas wolny. Trudno mu przy tym odmówić uroku i dobrej woli, po prostu tak ma. On większość męskich spraw omawia z Pawłem. Kilka razy udało mi się go zirytować żartami o mężczyznach. Ale ostatnio zasłużyłam sobie na jego podziw, bo coraz lepiej mówię po portugalsku. Do Pabla zawsze zwraca się po angielsku, do mnie już zazwyczaj w lokalnym języku.
A w niedzielę, po imprezie zobaczyliśmy go stojącego w dziecięcym basenie na tyłach jego domu, kiedy jego żona karnie szorowała mu plecy. W końcu obrobiła już dwójkę dzieci, to i jego może.
Oby tylko mój chłop nie nauczył się takiego zachowania przez te kilka lat, bo powrót do rzeczywistości bywa bolesny.