Doliczyłam się, że w swoim życiu uczyłam się już czterech języków: rosyjskiego i niemieckiego raczej bezskutecznie, choć nadal znam cyrylicę ;) Za to szwedzkiego nauczyłam się skutecznie acz bezużytecznie, bo po powrocie do Polski nigdy więcej nie był mi potrzebny. Najlepiej mówię po angielsku, ponieważ po latach nauki w szkole, musiałam się jeszcze poprzez ten język nauczyć szwedzkiego. I ku mojemu zaskoczeniu angielski jako jedyny nigdy nie myli mi się z innymi językami.
Gdyby do mojej listy doliczyć jeszcze dwa martwe języki czyli łacinę i starocerkiewnosłowiański, to prawdziwa poliglotka ze mnie ;)
Po latach nauki różnych języków i po studiach na Polonistyce mogę powiedzieć tylko jedno: lubię się uczyć języków. Gramatyka już wcale nie wydaje mi się trudna. To trochę jak przedmiot ścisły - ma swoje prawa i to zazwyczaj niezmienne bez względu na język (mam na myśli języki europejskie, bo o innych nie mam pojęcia). A już ćwiczenia gramatyczne mające na celu utrwalić wiedzę, wiele tej wiedzy nie wymagają. Wystarczy znać szablon (znów taki sam dla każdego języka) i można trzaskać jedno ćwiczenie za drugim. Za to moją piętą achillesową są słówka, których po prostu nie chce mi się uczyć na blachę. A innego sposobu nie ma :(
Oczywiście łatwo mi się mądrzyć ;) Mój mąż uczy się nie tylko słówek ale i całych zdań z łatwością, za to podstawowe gramatyczne tabelki są dla niego koszmarem. Dlatego ja zazwyczaj szybciej rozumiem w danym języku, ale to on umie coś powiedzieć, choć zdarza mu się odpowiadać nie na temat.
Na razie utknęłam na portugalskim i ten język wkurza mnie co najmniej tak, jak kiedyś niemiecki. Powodów jest kilka.
Po pierwsze jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do Ameryki Południowej i nie chciałam też na tyle lat zostawiać swojego domu i najbliższych. Ale nie miałam wyjścia i teraz muszę nauczyć się komunikować z lokalesami. A kto się lubi uczyć z przymusu?
Po drugie ten język z niczym mi się nie kojarzy. Ba! Ja go nawet nie odróżniam od hiszpańskiego! Kiedyś znajoma Brazylijka rozmawiała z dziewczyną z Argentyny, każda w swoim języku, ale ja tego nie słyszałam. Zorientowałam się tylko po jednym słowie: hiszpańskie manana to po portugalsku amanha czyli rano. Czasem jakieś słowa są w różnych językach do siebie podobne. Sam polski ma dużo zapożyczeń z łaciny i niemieckiego. Niemiecki i szwedzki to ta sama grupa języków. A teraz jestem w kropce, bo mój najlepszy sposób na naukę słówek, czyli skojarzenia, tu się nie sprawdza.
Podam kilka przykładów:
cachorro - czytaj: kaczorru, to pies, nie kaczor
bolo -czytaj: bolu, to ciasto nie piłka
praca - czytaj: prasa, to plac nie gazeta
igreja - czytaj: igreża, to kościół, choć mi z rosyjskiego brzęczy gdzieś igra (gra, zabawa)
Estacionamento - oznacza parking i wiele jest znaków na ulicach z przekreślonym "E", a bez znajomości języka trudno się domyślić, o co chodzi, bo chyba cała Europa ma znak "P"
PARE - jeszcze gorzej, bo oznacza STOP, ale jeśli tego nie wiesz, ten znak cię przed niczym nie ostrzeże. I niech ci się przypadkiem nie skojarzy z parkingiem ;)
To wszystko są słowa, które już opanowałam, a przede mną jeszcze tysiące kolejnych. Dodam, że 50% czasowników zaczyna się na "a", co już na wstępie czyni je podobnymi do siebie.
No a trzeci powód mojej niechęci do portugalskiego to melodia tego języka pełna nosowych dźwięków, które akurat dla Polaka nie są problemem. Za to problemem są krótkie i długie samogłoski, których my po prostu nie mamy, a są one bardzo powszechne w innych językach.
Portugalska melodia języka czasem się nieoczekiwanie wznosi, czasem opada, często brzmi to jak śpiew, dopóki nie zaczniesz się wsłuchiwać. Moje uszy ranią damskie głosy, które z jakiegoś powodu są bardzo niskie, podobne do męskich. Przy tej silnej i wznoszącej melodii efekt jest agresywny i mało kobiecy. Brr!
No i tak, jak nas inne nacje uważają za "szeleszczących", tak ja tutejszych mam za "dźgających". Wymowa Brazylijczyków pełna jest głosek "ć" i "dź". Słowa: tarde (wieczór), noite (noc), sabonete (mydło) wymawia się: tardzi, noijci, saboneci! Ale mało im własnych słów, obcojęzyczne też tak wymawiają!
Jeden z reprezentantów Brazylii w piłce nożnej przyjął przydomek Hulk, bo jego idolem jest amerykański zapaśnik Hulk Hogan. I teraz cały naród woła za piłkarzem "Hulki"!
Mała była ostatnio na przyjęciu urodzinowym kolegi z klasy, a gwoździem programu było pojawienie się bohaterów Gwiezdnych Wojen. Tylko jak Darth Veder wzbudza tu postrach, skoro mówią o nim "Darci Veder", tego nie wiem. Ja się prawie posikałam ze śmiechu.
A kilka lat temu w Kurtybie odbył się koncert wielkiej amerykańskiej gwiazdy: "Stindżi" i o tym wydarzeniu opowiadali nam znajomi. I weź się człowieku domyśl, że to był Sting!
No to biegnę na następna lekcję ;)
Po pierwsze jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do Ameryki Południowej i nie chciałam też na tyle lat zostawiać swojego domu i najbliższych. Ale nie miałam wyjścia i teraz muszę nauczyć się komunikować z lokalesami. A kto się lubi uczyć z przymusu?
Po drugie ten język z niczym mi się nie kojarzy. Ba! Ja go nawet nie odróżniam od hiszpańskiego! Kiedyś znajoma Brazylijka rozmawiała z dziewczyną z Argentyny, każda w swoim języku, ale ja tego nie słyszałam. Zorientowałam się tylko po jednym słowie: hiszpańskie manana to po portugalsku amanha czyli rano. Czasem jakieś słowa są w różnych językach do siebie podobne. Sam polski ma dużo zapożyczeń z łaciny i niemieckiego. Niemiecki i szwedzki to ta sama grupa języków. A teraz jestem w kropce, bo mój najlepszy sposób na naukę słówek, czyli skojarzenia, tu się nie sprawdza.
Podam kilka przykładów:
cachorro - czytaj: kaczorru, to pies, nie kaczor
bolo -czytaj: bolu, to ciasto nie piłka
praca - czytaj: prasa, to plac nie gazeta
igreja - czytaj: igreża, to kościół, choć mi z rosyjskiego brzęczy gdzieś igra (gra, zabawa)
Estacionamento - oznacza parking i wiele jest znaków na ulicach z przekreślonym "E", a bez znajomości języka trudno się domyślić, o co chodzi, bo chyba cała Europa ma znak "P"
PARE - jeszcze gorzej, bo oznacza STOP, ale jeśli tego nie wiesz, ten znak cię przed niczym nie ostrzeże. I niech ci się przypadkiem nie skojarzy z parkingiem ;)
To wszystko są słowa, które już opanowałam, a przede mną jeszcze tysiące kolejnych. Dodam, że 50% czasowników zaczyna się na "a", co już na wstępie czyni je podobnymi do siebie.
No a trzeci powód mojej niechęci do portugalskiego to melodia tego języka pełna nosowych dźwięków, które akurat dla Polaka nie są problemem. Za to problemem są krótkie i długie samogłoski, których my po prostu nie mamy, a są one bardzo powszechne w innych językach.
Portugalska melodia języka czasem się nieoczekiwanie wznosi, czasem opada, często brzmi to jak śpiew, dopóki nie zaczniesz się wsłuchiwać. Moje uszy ranią damskie głosy, które z jakiegoś powodu są bardzo niskie, podobne do męskich. Przy tej silnej i wznoszącej melodii efekt jest agresywny i mało kobiecy. Brr!
No i tak, jak nas inne nacje uważają za "szeleszczących", tak ja tutejszych mam za "dźgających". Wymowa Brazylijczyków pełna jest głosek "ć" i "dź". Słowa: tarde (wieczór), noite (noc), sabonete (mydło) wymawia się: tardzi, noijci, saboneci! Ale mało im własnych słów, obcojęzyczne też tak wymawiają!
Jeden z reprezentantów Brazylii w piłce nożnej przyjął przydomek Hulk, bo jego idolem jest amerykański zapaśnik Hulk Hogan. I teraz cały naród woła za piłkarzem "Hulki"!
Mała była ostatnio na przyjęciu urodzinowym kolegi z klasy, a gwoździem programu było pojawienie się bohaterów Gwiezdnych Wojen. Tylko jak Darth Veder wzbudza tu postrach, skoro mówią o nim "Darci Veder", tego nie wiem. Ja się prawie posikałam ze śmiechu.
A kilka lat temu w Kurtybie odbył się koncert wielkiej amerykańskiej gwiazdy: "Stindżi" i o tym wydarzeniu opowiadali nam znajomi. I weź się człowieku domyśl, że to był Sting!
No to biegnę na następna lekcję ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz