poniedziałek, 11 maja 2015

Czy to jest mój wybór?

W niedzielę odbyły się wybory prezydenckie w Polsce. U nas dzień wcześniej, w sobotę, zapewne ze względu na różnicę czasu. Gdybyśmy głosowali w niedzielę, mielibyśmy na to tylko pół dnia lub nasze głosowanie skończyłoby się pięć godzin po waszym.


Chyba po raz pierwszy tak naprawdę zainteresowałam się wyborami. Chodzę na wszystkie, bo tego nauczono mnie w domu, ale zazwyczaj nie zapoznaję się z programami kandydatów zbyt szczegółowo. Teraz się przyłożyłam do sprawy, bo moim źródłem jest obecnie tylko internet, wypadało coś poczytać, więc miałam swojego faworyta i chciałam zagłosować.
Okazało się, że tylko w stolicy i w Kurytybie właśnie można to zrobić osobiście, a Ministerstwo Spraw Wewnętrznych umożliwia rejestrację internetową osobom, które chciałyby głosować poza miejscem swojego zamieszkania. Tyle przy tym było zachodu, co nic, więc skorzystałam i ....popłakałam się ze wzruszenia. Zaskoczyłam sama siebie. Cóż, mam romantyczną duszę i magistra z literatury romantyzmu. Przypomnieli mi się nasi wieszczowie, którzy nie chcieli się pogodzić ze zniknięciem Polski z mapy Europy. Przed oczami stanął mi Mickiewicz, który w czasie Wielkiej Emigracji  stworzył we Włoszech Legion Polski. Poczułam się częścią tego dziedzictwa, bo choć nie mieszkam teraz w Polsce, to myślę o niej jak o domu i to się nigdy nie zmieni. Z reszta teraz też mamy co najmniej Dużą Emigrację. Sama z siebie i tego swojego wzruszenia się śmiałam. Jaki ten świat jest mały, że na drugim jego końcu mogę wybrać swojego prezydenta.
Spotkałam się z opinią i apelem do emigrantów, że skoro wybraliśmy życie poza krajem, to nie powinniśmy wtrącać się w los tych, co zostali wybierając im przywódcę. Trochę rozumiem takie stanowisko, bo to ci, którzy zostali muszą zmierzyć się z konsekwencjami takiego, a nie innego wyboru. Ale z drugiej strony strasznie nas jest dużo, skoro mamy wpływ na głosowanie. I to nie przez przypadek tylu Polaków mieszka za granicą i nie dla każdego był to taki znowu wielki wybór. Niektórzy nie mieli innego wyjścia.
Tak więc mam odpowiedź dla tych, co zostali: Biorę udział w wyborach, bo chcę mieć dokąd wrócić. Chcę, żeby moje wykształcenie, doświadczenie i znajomość trzech języków obcych coś w Polsce znaczyły i komuś się przydały. Dlatego za dwa tygodnie znów pójdę na wybory. I w październiku też!
Konsulat Generalny RP w Kurytybie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz