Nie jest łatwo być Polakiem w Brazylii. Takim przyjezdnym. W Kurytybie jest bardzo wielu Polaków z pochodzenia. Najczęściej nie mówiących już po polsku, ale wciąż dumnych ze swoich korzeni, więc miejsc, gdzie można się natknąć na naszą kuchnię i kulturę jest całkiem sporo.
Ostatnio nasi brazylijscy znajomi zabrali nas do restauracji Nova Polska poza miastem. Przyznam, że miejsce jest fantastyczne. Dzieciaki miały mnóstwo frajdy podczas łowienia ryb, przejażdżki wozem czy na koniach. Ja byłam bardzo zadowolona z porozwieszanych wszędzie hamaków. Takie wiejskie karczmy są tu popularne i oblegane, bo poza posiłkiem dają jeszcze możliwość aktywnego wypoczynku z dziećmi na świeżym powietrzu. My sami często wychodzimy do restauracji w mieście, ale dla naszej Małej to raczej wątpliwej jakości atrakcja. Nie usiedzi na miejscu wystarczająco długo, byśmy mogli zjeść w spokoju, więc wybieramy miejsca przyjazne rodzinom z placami zabaw na przykład.
Ale dlaczego nie jest łatwo być przyjezdnym Polakiem wśród tutejszych rodaków? Otóż jedzenie, które nazywają tradycyjnym polskim już dawno nim nie jest, a kultura ludowa nie jest moją ulubioną.
We wspomnianej wyżej restauracji można zacząć posiłek od kieliszka wódki (a raczej cachasy), ale już prawie żadna z potraw nie przypominała w smaku tych polskich. Barszcz czerwony był raczej zupą z buraków. Nauczona doświadczeniem, nie tknęłam ruskich pierogów i wybrałam te z kapustą, których farsz jak się okazało zawierał kapustę, bynajmniej nie kwaszoną, z twarogiem! Owszem, mieli dobre kopytka i pyszne mięso, a także świetny sernik i coś a'la piernik, ale zabrakło mi polskich smaków.
I niestety smutnym przypadkiem jest dla mnie starszy pan, który nie mówi już po polsku, ale śpiewa w tym języku sprośne przyśpiewki, których nie rozumie i bardziej jest zainteresowany popisaniem się nimi przed nami niż rzeczywistym kontaktem z Polakami, którzy mogli by mu coś powiedzieć o kraju jego rodziców.
Wino własnego wyrobu, zaskakująco dobre. |
Wszystkie trzy złapane rybki trafiły z powrotem do wody |
Wycieczkowa motorówka ;) |
Bryczka podczepiona pod traktor |
I nie wiem, czego oczekiwałam po polskim stoisku, chyba miałam nadzieję, że kupię wreszcie dobrą kiszoną kapustę, kwaszone ogórki, śledzie?, biały ser? Niestety były tylko te nieszczęsne ruskie pierogi do degustacji. Ja nie wiem, co oni mają z tymi pierogami. Brazylijczycy robią na przystawkę bardzo smaczne kulki smażone, nadziewane mięsnym farszem, ale nie przekłada się to w żaden sposób na pierogi.
No cóż, za tydzień będę uczyła koleżanki z Klubu jak przygotować to powszechne w Polsce danie, a Brazylijczyków zaprosiłam do domu na lekcję lepienia połączoną z degustacją wódki.
Bo dobra wiadomość jest taka, że za kilka dni jedziemy do domu na wakacje i najem się pyszności u mamy i babci, a wrócę z walizkami pełnymi delikatesów :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz