środa, 26 października 2016

Airbnb czyli tani sposób na podróżowanie


Październikowy długi weekend spędziliśmy w Rio. Jak to w długie weekendy, hotele są wszędzie porezerwowane, a jeśli nie są, to tylko z powodu wygórowanych cen. Z tego powodu zdecydowałam się wynająć prywatne mieszkanie poprzez serwis Airbnb, z którego korzystają już moje koleżanki i są bardzo zadowolone. Jest to opcja korzystna finansowo i wygodna, szczególnie, jeśli podróżuje się z dziećmi. Szczególnie z dwójką bywa w hotelu mało komfortowo, bo pokoje nie są w stanie swobodnie zmieścić dwóch dostawionych łóżek. Dla mnie to nie taki problem, bo Mała jest tylko jedna, za to wciąż się nie przekonała do lokalnego jedzenia i podczas każdego naszego wyjazdu żyje tylko frytkami. W efekcie takiego odżywiania robi się bardzo nerwowa i nikt nie ma przyjemności z wypoczynku pod znakiem ciągłej awantury. Postanowiłam, że tym razem wezmę jedzenie ze sobą i będę jej gotowała na miejscu.
Wynajęłam mieszkanie w dobrej dzielnicy, niezbyt blisko plaży, ale 10-cio minutowy spacer nie był dla nas żadną uciążliwością. Za to ruchliwa ulica pod oknem okazała się wkurzająca, bo mimo upału i braku klimatyzacji, nie dało się w nocy otworzyć okna. W ogóle dałam się nabrać. Ze zdjęć zamieszczonych przez właścicielkę w serwisie wynikało, że mieszkanie jest staromodne, na miejscu okazało się, że wymaga solidnego remontu. Gniazdek strach było dotknąć, z odpływu w łazienkowej podłodze wybijała woda podczas każdego prysznica, a kuchnia to był jakiś żart. Wkurzyłam się, ale za późno było na zmianę. Na domiar złego kamienica była stara, a okna jednego z pokoi wychodziły na studnię, dzięki której, poza bardzo syfiastym widokiem, można się było jeszcze delektować smrodem palonych przez sąsiadów papierosów. Moda nie niepalenie nie dotarła do Brazylii i kopcących ludzi w każdym wieku jest wszędzie pełno.
Wynajęcie czyjegoś mieszkania to opcja dużo tańsza niż hotel i dla wielu wygodniejsza. Ale ja się połaszczyłam na niską cenę i pożałowałam, a teraz mogę jedynie wystawić lokalowi negatywną opinię. Szkoda tylko, że popsułam sobie pobyt w fantastycznym mieście, które przez tę ruderę nagle straciło swój urok.









poniedziałek, 24 października 2016

Dzień Dziecka

Bardzo wiele świąt Brazylijczycy obchodzą w innych terminach niż my. Walentynki mają w czerwcu, Dzień Ojca to zawsze druga sobota sierpnia, Dnia Matki nie pamiętam niestety, a Dzień Dziecka celebrują 12 października. Zaraz potem jest Dzień Nauczyciela, chyba jako jedyny pokrywający się z naszym, więc w szkole przez cały tydzień towarzyszą dzieciom różne atrakcje.
Właściwie tylko dzięki szkole nadążamy za tymi datami. W pierwszym roku tradycyjnie
1 czerwca wręczyliśmy Małej prezent, więc w październiku była bardzo zdziwiona, że wszystkie dzieci dostały upominki od rodziców, tylko ona nie. Przerzuciliśmy się więc na tryb lokalny, żeby nie zbankrutować ;)
W tym roku podróżowaliśmy cały tydzień i ominęły nas szkolne obchody dziecięcego święta. Tego konkretnego dnia byliśmy w trasie i zatrzymaliśmy się na obiad w najlepszym dostępnym na trasie miejscu. Teraz już wiemy, gdzie najlepiej celebrować Dzień Dziecka.
McDonald's był wypełniony po brzegi.

sobota, 22 października 2016

Glass Cake 3

Trzeci dzień naszego kursu był najsmaczniejszy ;) W końcu "zmontowaliśmy" te nasze ciasta. Biszkopty były już gotowe, kremy i musy zmrożone w foremkach, szefowi pozostało tylko przygotowanie tej polewy, która robi cały efekt. Trochę się rozczarowałam, bo efekt wcale nie był lustrzany.W internecie i na stronie szkoły znalazłam takie zdjęcia i tego się spodziewałam.




Nasze polewy wyszły bardziej matowe, przez co mniej zaskakujące, ale szef poszalał potem z dekoracjami. W moim odczuciu przesadził, bo wolę eleganckie i minimalistyczne wykończenia ciast, ale kto co lubi. W sumie miałam okazję nauczyć się jeszcze zupełnie dodatkowo, jak robić te czekoladowe cudeńka pokrywające torty w najlepszych cukierniach. To wcale nie jest trudne, jak się okazuje. Dowiedziałam się również, że trzeba zmieszać co najmniej trzy barwniki spożywcze, żeby uzyskać konkretny kolor. Podobno w internecie można znaleźć wskazówki, jak uzyskać świąteczną czerwień, zieleń jabłka i inne. Czeka mnie więc sporo poszukiwań. Może znajdę też przepis na prawdziwą lustrzaną polewę.












Najbardziej jestem zadowolona, że poznałam nowe techniki i przepisy. Całkiem sporo tego było i szef dzielił się swoją wiedzą bez zastrzeżeń. Żałuję, że nie mogłam sama wszystkiego przygotować, ale wtedy trwałoby to wszystko zacznie dłużej.
Cały kurs skończył się prezentacją przygotowanych smakołyków, a że trochę się zeszło z tymi dekoracjami, ostatnia lekcja skończyła się z dużym opóźnieniem. Mogłyśmy się poczęstować, więc każda z nas wzięła po kawałku każdego z tortów do domu, żeby podzielić się z rodziną.
Teraz się zastanawiam, co dalej. Chciałabym pójść na pełnowymiarowy kurs cukierniczy w szkole gastronomicznej i nawet taki zalazłam. Problem polega na tym, że w Brazylii na takie kursy organizowane są dla kompletnych laików, a ja nie mam ochoty uczyć się od podstaw jak rozpuszczać masło ;) Może lepiej zapisać się na kilka tych krótkich kursów tego, co mnie naprawdę interesuje?

czwartek, 20 października 2016

Glass Cake 2

Drugiego dnia mojego kursu  było najweselej. Tym razem szef przygotowywał musy i kremy do wszystkich tortów. Znów trudno było nadążyć, za to uczestniczki się rozochociły. Szczególnie jedna dziewczyna miała chrapkę na naszego nauczyciela. Zapytała go wprost czy udziela prywatnych lekcji dla zaawansowanych. Moja przyjaciółka zachłysnęła się śmiechem, szef się zarumienił, a ja w pierwszej chwili nie załapałam. Myślałam, że chodzi o to, że niby my jesteśmy te początkujące. O ja naiwna!
Potem już było coraz lepiej, bo oczywiście ochotniczka do pomocy była zawsze jedna i ta sama, a zachwytom nad techniką prowadzącego nie było końca.
Kiedy czas już nas gonił, a jeszcze nie wszystko było gotowe, cukiernik postanowił ręcznie szybko ubić jeden z kremów. Widoczne było, że ma facet wprawę, bo szybki był, choć jego ruchy wydały się "zainteresowanym" dwuznaczne. Najpierw laski zatkało, a potem padło spontaniczne: "Szefie, pan tak szybko trzepie!!!!"
Tego już nie zdzierżyłyśmy i rechotałyśmy się do swoich notatników przez dobre kilka minut.






wtorek, 11 października 2016

Glass cake czyli mój pierwszy kurs pieczenia cz1



Zapisałam się na trzydniowy kurs pieczenia i dekorowania tortów stosunkowo nową metodą "lustrzaną". Uwielbiam piec i przygotowywać desery, ale chciałabym to robić nie tylko w domowy sposób. Fajnie by było zarabiać na swojej pasji, ale trzeba w tym celu wykazać się czymś więcej niż domowym ciastem. Tu, w Brazylii biję konkurencję na głowę, ale muszę przyznać, że nie mam jej wiele. Nikt tu w domu nie gotuje, o pieczeniu nie wspominając, więc robię za gwiazdę w kuchni, nawet jeśli tylko ugotuję zupę ;)
Na kurs w lokalnej szkole gastronomicznej zapisałam się z przyjaciółką i jestem z niego bardzo zadowolona. Wkrótce pójdę na następny.



Dzień pierwszy:
Przyszłyśmy do szkoły kilka minut przed rozpoczęciem lekcji i o dziwo byłyśmy ostatnie. Było nas osiem studentek i jeden przystojny i dobrze zbudowany szef kuchni. Wspominam o wyglądzie, bo będzie miał kluczowe znaczenie drugiego dnia kursu.
Ten mężczyzna skojarzył mi się z moim tatą, również cukiernikiem. Te same spodnie w pepitkę, biały fartuch, i dłonie wykonujące te same łagodne i zdecydowane ruchy. Widocznie fachowcy miewają wspólne cechy. Tylko nigdy nie widziałam wokół taty dwóch skaczących pomocnic rozpuszczających  żelatynę lub masło, odmierzających składniki i wykonujących wszelkie inne polecenia.
Studentek było 8, wszystkie jakoś już profesjonalnie związane z cukiernictwem. Wszystkie wpatrzone w szefa kuchni jak w obrazek, nadążały za wszystkim i zadawały mnóstwo fachowych pytań. Czułam się jak totalny laik, bo choć rozumiem portugalski, to jednoczesne robienie notatek (po polsku), słuchanie po portugalsku i nadążanie za szefem i przepisami, które w danym momencie demonstrował zrobiło ze mnie jedynie biernego obserwatora. A facet szalał z tymi biszkoptami. Po pierwszego dnia zrobił tylko biszkopty domwszystkich czterech ciast wchodzących do programu naszego kursu. Taki był szybki, że skończył pół godziny przed czasem i ostatnie minuty poświęcił na odpowiadanie na pytania. A tych było mnóstwo. Tylko ja akurat nie chciałam wiedzieć, czemu jednej pani ciasto wychodzi za żółte, a drugiej siada krem. Widocznie robią kiepskie ciasta. Ja się przyszłam uczyć czegoś innego!


wtorek, 4 października 2016

Wybory lokalne

W minioną niedzielę odbyły się wybory do władz miast. Uczestnictwo jak zwykle obowiązkowe. W całym kraju dwudziestu dwóch kandydatów na burmistrzów nie dożyło tych wyborów. Na szczęście w Kurytybie wszystkich siedmiu ma się dobrze.