![]() |
To był piękny dzień |
Wróciliśmy już do Brazylii i od razu zrobiło mi się smutno, że wkrótce będę musiała opuścić ten fantastyczny kraj. I jak ja będę żyła bez palm, plaży i cieplutkiego oceanu? ;) Mam to zamienić na błoto pośniegowe i niemal wieczne ciemności, z których właśnie wróciłam? Niedoczekanie!
Ale tak naprawdę nie mam wyboru, dlatego muszę się nacieszyć moją drugą ojczyzną tak długo, jak tylko mogę. Dziś pojechaliśmy na najbliższą plażę, żeby pokazać ją mamie mojego męża. To jej pierwszy raz u nas, zwiedzania jest huk, ale w tym kraju lepiej jednak odpoczywać. Początkowy brak słońca okazał się błogosławieństwem dla naszej bladej skóry, silny wiatr zwodniczo nie dał odczuć, kiedy byliśmy już spieczeni. W Brazylii trzeba uważać i używać filtrów także zimą i przy pochmurnej pogodzie, bo bez nich zawsze kończy się poparzeniami. Do tego powinny to być bardzo mocne filtry, sami Brazylijczycy rzadko smarują się tylko pięćdziesiątkami, zazwyczaj namiętnie pokrywają się znacznie wyższym filtrem. Polecam brać z nich przykład.
Najprzyjemniejszym elementem dzisiejszego plażowania były jednak kąpiele. Pierwszy raz woda w oceanie była cieplejsza niż powietrze, za to silne fale zwalały z nóg, ale był to element rozrywkowy. Nijak to się miało do kąpieli w lodowatym Bałtyku.
Za tydzień znów pojedziemy na plażę. A potem w następny weekend i w następny i tak do końca naszego pobytu. Dobrze, że do Polski zjedziemy na lato, bo inaczej szok byłby zbyt duży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz