W Ameryce Południowej jest wiele pięknych miejsc, które warto zobaczyć. Mój mąż od dziecka dużo podróżował, zwiedził już chyba pół świata i kiedy rozmawialiśmy o potencjalnych, interesujących nas kierunkach, Azja i Ameryka Południowa często były przez niego wymieniane. Cóż, ja bardzo lubię zwiedzać, a do tej pory miałam okazję spędzać wakacje tylko w państwach europejskich. Chciałabym też zobaczyć Stany, jednak wszelkie dżungle i egzotyczne kraje przerażały mnie ilością robaków, pająków, wszelkich śmiercionośnych stworzeń i zabójczych bakterii. Z rodzimą grypą przynajmniej wiem, jak walczyć, a z gorączką denga (afrykańska choroba przenoszona przez komary, dająca objawy grypy) nie spotkałam się nawet na obrazku.
Brazylię sprawdziłam od razu pod kątem szczepień na choroby tropikalne. Okazało się, że zagrożeni jesteśmy malarią i żółtą febrą, ale tylko jeśli wybierzemy się do kilku północnych stanów czyli do amazońskich lasów. W innym przypadku szczepienia nie są konieczne. Odetchnęłam z ulgą.
Ale po przyjeździe dowiedziałam się, że w Kurytybie bardzo powszechnie występują brązowe pająki, których ugryzienie jest dla człowieka śmiertelne. Kiedy skóra zmieni kolor i zacznie mocno boleć, trzeba natychmiast jechać na pogotowie po antidotum. Objawy ugryzienia pojawiają się w ciągu doby u dorosłych i 10 minut u dzieci. Bosko!
Zabiłam już kilka takich pająków w naszym domu. Po prostu zachowujemy ostrożność. Musimy też pamiętać o trzepaniu butów i ubrań przed założeniem. Szczególnie teraz, kiedy przyszła wiosna i uaktywniły się wszystkie owady z komarami na czele!
No właśnie, komary! Chyba są tu mniejsze, bo jeszcze żadnego skurczybyka nie widziałam i na szczęście żaden nie ugryzł mojego dziecka, ale ja im chyba smakuję. Każde ugryzienie boli, swędzi i puchnie do rozmiarów gigantycznych. Kiedyś kostka spuchła mi tak, że nie mogłam rozpoznać własnej stopy, o chodzeniu nie było mowy. Wczoraj byłyśmy na palcu zabaw i dziś mam... dwie łydki ;) Przywieziony z Polski Fenistil nadaje się do śmieci. Pomagają tylko lokalne środki dostępne w aptece. Krem jest super, ale po proszkach antyalergicznych można zasnąć na stojąco.
Bąbel ma średnicę 7 cm, mam jeszcze kilka mniejszych. Komar ugryzł mnie też w opuszek środkowego palca u dłoni i teraz naprawdę mam czym pokazać faka ;) |
A to jeszcze nie koniec. W roślinach obrastających nasze schody zalęgły się żaby. Bardzo ładne, łaciate i wielkości męskiej dłoni. Na wszelki wypadek nie podchodzimy, choć to czasem trudne, kiedy taka ropucha rozsiądzie się zaraz pod drzwiami. Nie lubię żab, brzydzę się ich. Pablo często wyłapywał Małej młode żabki w naszym ogródku. Frajdy było przy tym dużo dla dziecka oczywiście, bo ja uciekałam do domu. Tu na szczęście nikomu nie przyszło do głowy brać żabę do ręki i jak się okazało, słusznie, bowiem to czarujące stworzenie pluje. W konsekwencji można nawet stracić wzrok, jeśli jad dostanie się do oczu.
Ne wiem, czy to koniec niespodzianek. Pablo cieszy się, że przynajmniej nie ma tu węży, ale ja nie dam sobie za to ręki uciąć.
RATUNKU! CHCĘ DO DOMU!
Ps: Oczywiście zapraszamy Was, rodzino i przyjaciele. Przyjeżdżajcie na wakacje. Wam i Waszym dzieciom służymy wszelkimi dostępnymi repelentami :)))))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz