piątek, 24 czerwca 2016

Martwy sezon

Jest zimno i ciągle pada. Zrobiło się smutno i samotnie. W szkole amerykańskiej są wakacje i wszystkie moje koleżanki expatki wyjechały z dziećmi do swoich krajów. Też tak do tej pory robiliśmy, ale brazylijska szkoła naszej córki ma tylko dwutygodniową przerwę na ferie zimowe. Oznacza to, że nasze wakacje w Polsce były zawsze krótkie i przez to bardzo intensywne.
W tym roku postanowiliśmy przetrwać zimę w naszym nieogrzewanym domu, a w rodzinne strony pojechać na Gwiazdkę. Tutaj i tak trudno poczuć ducha świąt w pełnym słońcu i upale.

Nie wiem jednak, czy nie pożałuję tej decyzji. Pogoda jest fatalna, więc wszyscy zabunkrowali się w domach i wymarło nasze życie towarzyskie. Nikt nie robi imprez grillowych ani urodzinowych, bo tu się to zawsze odbywało na świeżym powietrzu. Nieogrzewane sale imprezowe przypisane do każdego osiedla i bloku nie są ani trochę kuszące. Międzynarodowy Klub Kobiet, który daje mi zajęcie na co dzień zawiesił działalność na lipiec.
Nawet na siłownię nie chce mi się wyjść, bo chyba musiałabym wyciskać te ciężary przykryta kocem. Paznokci też sobie nie zrobię, bo w czasie schnięcia lakieru zamarzną mi dłonie i stopy ;)
Podejrzewam, że życie na mieście nie zamarło, jako że alkohol ma silne właściwości rozgrzewające, ale bez zaufanej opieki do dziecka i tak nie korzystam z tej opcji, nie będę się czarować.

No to sobie ponarzekałam. Idę pograć z córką w Rivals. O dzięki ci Microsofcie za xBox'a ;p


środa, 22 czerwca 2016

Zima zła


No żeby tych Brazyljanów szlag trafił. Marznę okropnie, bo nadeszła zima, temperatury w nocy spadają nawet ciut poniżej zera, a w dzień do około dziesięciu stopni, a ogrzewania w domu nie ma. Okazuje się, że choć można instalację sprowadzić z zimniejszych regionów świata, to nikt się na to nie decyduje z braku serwisu. Po prostu nikt się na tym nie zna, więc marzną.
Ja i tak mam szczęście, bo właścicielka wynajmowanego przez nas domu nie lubiła hałasu i wstawiła okna z podwójnymi szybami i uszczelkami. Większość ma cienkie szybki i okiennice, a to wszystko mocno ażurowe.
Nie jest łatwo położyć się wieczorem do zimnego i wilgotnego łóżka, a rano z niego wstać i wskoczyć w równie zimne i wilgotne ciuchy. Dogrzewamy się piecykami olejowymi, ale i tak są noce, kiedy w sypialni jest tylko czternaście stopni. Przy panującej tu wilgotności powietrza, nie sposób się ogrzać, a ściany zarastają grzybem po dwóch dniach deszczu. Ja, przy swoim uczuleniu na pleśnie, muszę się faszerować lekami antyalergicznymi.
Kupiłam koce elektryczne, choć rachunek za prąd i bez tego wzrósł nam o 200%.
Jak sobie radzą ludzie w szpitalach, nie mam pojęcia. W biurze mojego ślubnego siedzą w kozakach i zimowych płaszczach. Nastała pora chodzenia po domu w rękawiczkach i kurtkach! Ja chcę do Polski!!!!
Do naszej toalety strach wejść bez kombinezonu ochronnego ;)

Czeka mnie szorowanie ścian



poniedziałek, 20 czerwca 2016

Kult ciała

Brazylia jest krajem niesamowitym, pięknym i tak cudownie różnym od Europy. Nigdy nie sądziłam, że będę chciała zostać w jakimś kraju na dłużej, bo po prostu lubię swoje życie w Polsce, ale tu mogłabym jeszcze trochę pomieszkać.
Po ostatniej wizycie w Rio, kiedy spędziłam trochę czasu  na plaży, miałam okazję przyjrzeć się mieszkańcom miasta bawiącym się w weekend nad oceanem. Zaimponowali mi tym, że tłumnie korzystają z siłowni na świeżym powietrzu, ćwiczą w grupach lub biegają. Efekt jest taki, że trudno od nich oderwać oczy. Każda jedna osoba na plaży wyglądała jak milion dolarów. Same piękne ciała. Nie ukrywam, że przyjrzałam się kilku umięśnionym przystojniakom, ale zdecydowanie więcej uwagi poświęciłam kobietom. Jak ja im zazdrościłam siedząc pod tym parasolem...
W Brazylii ideał kobiety jest trochę inny niż w Europie. Nie widuję tu chudych dziewczyn, o których mój mąż mówi, że najpierw je słychać, dopiero potem widać ;), ani zaniedbanych mężczyzn. Cariocas bardzo dbają o swój wygląd.
Zacznę od mężczyzn. Latynosi nie są zbyt wysocy ani smukli. Mają jednak swój urok i swoje amatorki. Są też bardzo macho. Wybierają klasyczne fryzury i nie ulegają zbytnio modzie na "drwala". Swoje wyrzeźbione ciała chętnie prężą na plażach i w parkach, ale naprawdę sporo ich tu ćwiczy i biega.
Kobiety z wiekiem zaokrąglają się, co jest oczywiste, ale płaskie brzuchy to konieczne minimum. Ta parada kolorowych bikini, plażowych sukienek i pięknych ciał jest naprawdę onieśmielająca. Karnawał w Rio to apogeum kultu ciała. Półnagie tancerki najczęściej mają silikonowe biusty. Popularne są również silikonowe wkładki do pośladków.
W moim stanie, bardziej na południu i bez takich pięknych plaż, kobiety już rzadziej mogą się poszczycić doskonałymi figurami. Za to obwieszają się złotem i obnoszą z drogimi metkami. Są też bardziej agresywne wobec mężczyzn, bo jest ich tu po prostu więcej i zdobycie partnera bywa bardzo trudne. Dlatego też miejscowi macho są ciut rozpuszczeni i nie dbają o siebie tak, jak Cariocas.

Zastanawiałam się, czemu tutejsze kobiety zawdzięczają swoją figurę. Mam na myśli nie nastolatki, ale matki. Okazuje się, że większość rodzi tu przez cesarskie cięcie. Po porodzie noszą przez wiele tygodni obciskający kombinezon, który pomaga im wrócić do formy. Ten kombinezon to również nieodłączny element rekonwalescencji po operacji plastycznej. Chyba z 50% kobiet, które znam, już sobie jakąś zrobiło, albo bardzo by chciało i ma w planach. Nic dziwnego, skoro żyjemy w kraju najlepszych chirurgów i niskich cen takich zabiegów. Zamiast szwów używa się kleju do skóry, całe cięcie zakleja się plastrem na 3 miesiące, żeby blizny były cieniutkie i z czasem nawet niewidoczne. Na to obciskający kombinezon i odessane ciało kurczy się jeszcze bardziej. Powiększone piersi to praktycznie powszechne zjawisko i nawet mnie już to nie dziwi. Rozumiem, że jak po wykarmieniu dwójki dzieci nosi się już tylko puste worki, wyglądające jak uszy spaniela, to ma się ochotę coś z tym zrobić.

Moja kumpela zarzuciła mnie informacjami co i jak można zdziałać z pomocą chirurga. Ta drobna Francuzka marzy o nogach jak szparagi i jak twierdzi, na pewno sobie coś poprawi przed powrotem do Europy. I tak siedziałyśmy sobie na jednej z najsłynniejszych plaż na świecie, ja próbowałam zasłonić swój tłuszczyk, jednocześnie słuchałam opowieści o cudach współczesnej medycyny estetycznej i karmiłam oczy widokiem najpiękniejszych ludzi na świecie.

Jestem matką, mam nadwagę i kompleksy, należę do klasy średniej i chciałabym tyle poprawić w swoim ciele... A potem dowiaduję się, że sprzątaczka mojej wspomnianej wyżej koleżanki nie ma jeszcze czterdziestu lat, spodziewa się pierwszego wnuczka, a jej ciężarna córka mieszka w pokoju bez okien. Dom postawili, ale na wstawienie okien pieniędzy nie ma wielu Brazylijczyków. Póki co otwory zakleili grubą folią, bo w nocy temperatura spada do zera.
A ja właśnie zapomniałam, jakie to ja miałam problemy...

środa, 1 czerwca 2016

Salvador


Przy okazji naszych wakacji na wyspie odwiedziliśmy stolicę stanu Bahia. Salvador był również pierwszą stolicą Brazylii, a w tej chwili jest miastem z największą ilością czarnoskórych mieszkańców poza Afryką.
Z góry miasto nie wygląda dobrze. Mi się skojarzyło z plastrem miodu. Wielkie placki faveli otoczone są wieżowcami, które pobudowano wzdłuż głównych dróg. Z resztą widziałam nawet duże i nowoczesne centrum handlowe graniczące z bogatą dzielnicą, ale już jego parking przylegał do slumsów. Niestety miasto to jest również jednym z najbardziej niebezpiecznych w kraju. Nie bez znaczenia dla tej sytuacji jest właśnie ilość potomków niewolników zamieszkująca ten region.
Najatrakcyjniejsza turystycznie jest oczywiście tutejsza Starówka czyli Pelourinho. Dostać się tam można z wybrzeża windą, ponieważ port od miasta dzieli 70 metrów wysokości, a winda wraz z tarasem widokowym na jej szczycie to jeden z najbardziej pocztówkowych i rozpoznawalnych obrazków tego miasta. Niestety ani nasze zejście na ląd, ani przejażdżka zatłoczonym dżwigiem, ani nawet spacer zabytkowymi uliczkami do najprzyjemniejszych nie należały. Od pierwszej chwili rzucili się na nas sprzedawcy wszystkiego: wody, wisiorków, okularów, lodów... Rozumiem ich desperację, Bahia to biedny stan, a ludzie skazani są tu na bezrobocie. Nie zmienia to jednak faktu, że dla mnie ten napastliwy tłumek czarnych mężczyzn z przeraźliwymi, wyblakłymi oczami był po prostu przerażający. Zepchnięci do defensywy, trzymaliśmy się blisko siebie i mimo wszystko staraliśmy się cieszyć widokami.
Pierwsza panorama u szczytu windy jest śliczna, ale opędzić się nie można od kobiet przebranych w tradycyjne stroje, które za opłatą pozują do zdjęcia. Kilka kroków dalej uliczki zawężają się, a kolorowe kamienice i liczne kościoły wcale nie są przepełnione turystami. Katedra była niestety w remoncie, ale weszliśmy do środka niesamowitego kościoła pokrytego prawie w całości złotem. Jak się okazuje złoto da się rozprasować naprawdę cienko i jego jeden gram wystarcza na pokrycie dwóch metrów kwadratowych. Sądząc po ilości złoceń, w tym kościele zużyto kilogramy.
Mijaliśmy liczne sklepiki z obrazami i pamiątkami, poznaliśmy tez siedzibę tutejszego zespołu bębniarzy OLODUM, który nagrał z Michael'em Jacksonem klip do piosenki "They don't care about us". Ten teledysk jest świetną wizytówką Salvadoru.