niedziela, 17 lipca 2016

"Kobieta kosztuje"

...a dokładnie kobieta kosztuje mężczyznę. Niektóre "różnice kulturowe" są dla mnie szokujące.


Jeden z naszych znajomych expatów spotyka się z młodą dziewczyną z północy Brazylii. I od tej właśnie temperamentnej fryzjerki dowiedzieliśmy się wszyscy, że kobieta tania nie jest i mężczyzna powinien się liczyć z kosztami. Koledze nóż się w kieszeni otworzył, bo nie zwykł umawiać się z prostytutkami, nieporozumienie komunikacyjne narosło i zostałam poproszona o wyjaśnienie lasce, co powiedziała i jak to brzmiało w jego uszach. Przy okazji sama się czegoś dowiedziałam i nie mogę wyjść ze zdziwienia.
Rzeczą oczywistą dla nas obu jest, że bycie kobietą i sprostanie wymaganiom świata i mężczyzn rzeczywiście wiąże się ze sporymi wydatkami. Nie mam koleżanki, która nie chodziłaby do fryzjera, choć to również dotyczy mężczyzn, ale to absolutne minimum! Paznokcie, regulacja brwi, depilacja wcale nie jednej strefy ciała, regularne wizyty u kosmetyczki to taki pakiet podstawowy. Pakiet rozszerzony zawiera tyle opcji dodatkowych, że łatwo się pogubić. W zależności od potrzeb można sobie zafundować zabiegi modelujące ciało, z wiekiem coraz chętniej sięgamy po bardziej skomplikowane zabiegi na twarz, mające zatrzymać czas. Dla najbardziej zdesperowanych lub potrzebujących pozostaje medycyna estetyczna i chirurgia plastyczna. Można na to wszystko wydać tyle kasy, ile się ma. Górny limit pewnie nie istnieje.
Nie oszukuję się w tej kwestii wcale, przyznaję się, że uwielbiam pakiet podstawowy (no może poza depilacją), a i pakiet rozszerzony jest kuszący. Pewnie za jakiś czas ostrzyknę się kwasem tu czy tam, żeby ukryć rowy na twarzy. Kiedyś się przecież pojawią...
Zastanawiające jest, czemu tak bardzo nas poruszyła bezpośredniość młodej Brazylijki. Pewnie dlatego, że my o takich rzeczach nie rozmawiamy. Ja się nie chwalę mężowi, ile wydaję na pakiet podstawowy, choć dzielę się informacją, że idę do kosmetyczki lub na manicure. Moja koleżanka Francuzka nawet tego nie robi. Ponadto od jakichś dwóch lat korzysta z dobrodziejstw botoksu, a jej mąż nie ma o tym pojęcia. I po co mu ta wiedza? Ważne, że ma atrakcyjną żonę, a szczegóły odzierają tylko kobietę z jej uroku.
Roszczeniowa postawa latynoski razi, bo kimże jest ten facet w jej oczach? Skarbonką? Poza tym takie stwierdzenie odziera kobietę z aury tajemniczości i uprzedmiotowia ją. Luksusowy samochód w końcu też kosztuje, prawda?
A Polki nie chcą być przedmiotami: studiują, uczą się języków, robią karierę i zarabiają na siebie pieniądze, chociażby po to żeby nie prosić faceta o drobne na przysłowiowe waciki.
Ja na brak urody jeszcze nie narzekam, skończyłam studia, znam kilka języków, ale nie pracuję. A jednak nadal nie czuję się kosztem dla swojego męża, bo wychowuję nasze dziecko i prowadzę nam dom. Nie wyobrażam sobie, że miałabym tylko leżeć i pachnieć.
Pewnie gdybym robiła karierę, potrzebowalibyśmy pomocy domowej, albo oboje po pracy zasuwalibyśmy jeszcze w domu, co jest na porządku dziennym w Polsce. Mój ukochany sam musiałby sobie prasować koszule, stałby przy garach lub odkurzał, odbierałby dziecko ze szkoły. Bardziej mu się podoba, że po powrocie z pracy może usiąść na kanapie z książką lub pobawić się z Małą i na chwilę obecną obojgu nam taki układ odpowiada.
Jest jeszcze jedna lekko straszna myśl, którą poruszyła we mnie cała ta rozmowa o "kosztach". Otóż gdzie będzie moja rozmówczyni za 15 lat? Czy skończy jak moja sąsiadka? Ta sąsiadka od gospodyni domowej, sprzątaczki, niani i fizjoterapeutki, która nie robi nic, a wygląda jak mały słoń. A nie robi kompletnie nic, bo jej mąż "outsorsuje" nie tylko wspomniane wyżej domowe "usługi". Czy ona też jeszcze piękna i młoda, pracująca jako dekorator wnętrz, bo utalentowana plastycznie, uważała, że kobieta kosztuje? Cóż, szczęśliwa nie jest, a już nawet nie wydaje na siebie zbyt wielu pieniędzy.

2 komentarze:

  1. Rozjaśnij mi trochę proszę, z jakiego przysłowia zaczerpnęłaś "waciki" ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha, no fakt, przytrafiła mi się tu pewna "niescisłość". Choć mam wrażenie, że "waciki" z Killera są już niemal przysłowiowe.

      Usuń