sobota, 10 września 2016

Ile jeszcze muszę się nauczyć...

Ależ miałam wczoraj ubaw. I to z samej siebie, choć jak to często bywa, był to śmiech przez łzy.
Poszłam do salonu specjalizującego się w brwiach i rzęsach, żeby nadać swojej twarzy trochę bardziej uporządkowany wygląd. Oczy i ich oprawa są dla Latynosek bardzo istotnym elementem wyglądu, więc dopracowują je do perfekcji, co mnie zawsze wprawiało w niemy podziw. Nie tylko gwiazdy telenowel tak wyglądają, te tasiemce naprawdę oddają rzeczywistość. W kwestii brwi rzeczą oczywistą jest ich regulacja i farbowane (nie tylko henną, można sobie wybrać różne odcienie brązów i czerni), ale kobiety, które nie mogą się pochwalić zbyt gęstymi włoskami, decydują się na mikropigmentację i cholera wie, co jeszcze. Wybór jest zbyt duży jak na moje potrzeby. Całe wyrysowywanie brwi odbywa się przy pomocy suwmiarki, jest więc bardzo precyzyjne, a w cenę wliczone jest także nitkowanie, czyli usuwane maleńkich włosków także z czoła. W każdym razie brwi jak krucze skrzydła są tu bardzo popularne. Na szczęście udało mi się znaleźć dziewczynę, która rozumie, że do mojej białej skóry takie mocne podkreślenie urody nie bardzo pasuje, szczególnie, że na co dzień nie maluję się wcale, a od święta wciąż nie tak mocno jak Brazylijki. Mam więc perfekcyjnie równe brwi, ale nie czarne i do uszu ;)
Wczoraj postanowiłam zaszaleć i przedłużyć jeszcze rzęsy. Oddawałam się temu zabiegowi jeszcze w Polsce, gdzie pewna bardzo cierpliwa i dokładna pani przyklejała mi rzęsa po rzęsie dodatkowe włoski. Efekt "firanek" gwarantowany, a mascara staje se zbędna. Pytając o rzęsy w moim salonie użyłam czasownika "zrobić", który dotyczy tu wszystkich zabiegów upiększających. U fryzjera "robię" farbowanie, u kosmetyczki twarz (czyli zwykłe oczyszczanie), zamiast manicure i pedicure "robię" paznokcie i stopy, tak samo jak "robię" brwi no i postanowiłam "zrobić" rzęsy. Ustaliłam koszt zabiegu i dowiedziałam się również, że efekt utrzyma się do dwóch miesięcy. Niestety słowa przedłużanie nie znam, ale co jeszcze do jasnej cholery można zrobić z rzęsami?! A można!
Siedziałam sobie na fotelu, a kosmetyczka wyjęła jakieś wałeczki i kazała m zamknąć oczy. Potem przykleiła mi coś do powieki. Zdziwiłam się, że technika poszła do przodu i mam rzęsy "z rolki". Po nałożeniu dwóch różnych preparatów, i odczekaniu na ich działanie wreszcie, po 30 minutach mogłam otworzyć oczy, żeby zdecydować, czy chcę zafarbować rzęsy. Trochę mnie to pytanie zdezorientowało, bo po cholerę przyklejać komuś nieufarbowane rzęsy?! Okazało się, że poddałam się zabiegowi podkręcenia rzęs. Wydałam kasę, żeby przez dwa miesiące nie musieć używać zalotki, której nigdy z resztą nigdy nie miałam i nie używałam! Jestem pragmatyczką, dla mnie to bzdura, ale ku mojemu zaskoczeniu na innych fotelach siedziało jeszcze kilka dziewczyn z rzęsami naciągniętymi na wałki!!!

Tu już po nałożeniu mascary.


1 komentarz: