środa, 8 lutego 2017

W kotle emocji


Mała poszła do szkoły, a ja wysprzątałam dom i wróciłam na siłownię (nie bez bólu fizycznego i metafizycznego ;) ) Niby wszystko wróciło do normy, ale tak naprawdę już nic nie jest takie samo.
Nasze osiedle pustoszeje, sąsiedzi się wyprowadzili, a nowych lokatorów jeszcze nie ma. Za chwilę wyprowadzi się jedyny zaprzyjaźniony z nami Polak z Polski. Ely wyjechała z rodziną do Hiszpanii, zostaliśmy tylko my i moja zaprzyjaźniona paczka expatek. Tyle że my siedzimy na tykającej bombie. Przynajmniej tak się czujemy w związku z czekającymi nas zmianami. Jak na szpilkach czekaliśmy na wyniki rozmów rekrutacyjnych mojej drugiej połówki i wczoraj wreszcie się doczekaliśmy dobrej oferty. Tak więc postanowione - wracamy do Polski! Jedno napięcie opadło, żeby natychmiast pojawiły się następne emocje. Ja się popłakałam na wieść, jak szybko może nas ta przeprowadzka czekać. I to nie o to chodzi, że nie spakuję się w miesiąc, bo wszystko da się zorganizować, ale jak się pożegnać, przystosować w takim tempie? Póki co negocjacje co do terminów trwają, a my nadal czekamy.
Zmiany nie są złe, to czekanie na nie doprowadza mnie do szału. W amoku działania i wykonywania zaplanowanych kroków po prostu muszę się odnaleźć albo zginę, za to siedząc na kanapie i czekając na decyzje, które ode mnie nie zależą, czuję się okropnie.
Ciekawostką jest, że mając wyznaczony dzień powrótu ze Szwecji do domu nie mogłam się doczekać podróży, a czas dłużył się koszmarnie. W Brazylii jest zupełnie odwrotnie, wszystko przyspieszyło, a ja jestem na karuzeli, którą bardzo chciałabym zatrzymać. Tylu rzeczy jeszcze nie zdążyłam zrobić...

W ogarnięciu moich emocji pomagają mi niezawodni Brazylijczycy po prostu odciągając moją uwagę kolejnymi absurdami.
1) Firma, która pośredniczy w wynajęciu nam domu poprosiła, żebyśmy przepisali na nas faktury za prąd. Teraz, po trzech latach i dopiero kiedy wypowiedzieliśmy umowę, przypomniało im się, że rachunki wciąż przychodzą na nazwisko właścicielki. Już się rozpędziłam, żeby to załatwić ;p
2) Samochód, oddany nam po pół roku czekania na części, jest sprawny, ale przy każdym zakręcie wali coś w podwoziu. Zdaje się jakby po stłuczce naprawili tylko nadwozie, a pod spód nie zajrzeli. Na pewno go teraz nie oddamy do serwisu, bo już do końca pobytu zostaniemy bez środka transportu!
3) Zarządca naszego osiedla obciążył nas kosztami jego renowacji. Nas, nie właścicieli! Co ciekawsze, musimy zapłacić, żeby móc się starać o zwrot kosztów.

1 komentarz: