Trwa karnawał. Telewizje na całym świecie transmitują relację z Sambodromu w Rio, Brazylijczycy porzucili pracę na kilka dni i siedzą na plażach. Wczoraj my też pojechaliśmy nad ocean i od razu pożałowaliśmy tej decyzji. Wszędzie są korki i nie sposób dojechać na miejsce bez odstania kilkudziesięciu minut gdzieś na trasie. Senne miasteczko, które obraliśmy sobie za cel okazało się w sezonie przeładowane i głośne. I choć znaleźliśmy kawałek naprawdę ładnej i spokojnej plaży, to już zjeść po prostu nie mieliśmy gdzie. Ot, karnawał!
W planach miałam zupełnie inne świętowanie, to w sercu całej imprezy, czyli w Rio. Dwie z moich przyjaciółek wybrały się do tego miasta, by zobaczyć wszystko na własne oczy. Zaczęło się od walki o ostatnie pokoje w mieście. Bilet na Sambodrom to koszt około 3000zł, za jeden wieczór oczywiście. Chętni mogą zatańczyć wraz z jedną ze szkół samby. Dziewczyny wybrały sobie grupę pod kątem strojów, bo nie każdy fantazyjny projekt spotykał się z ich uznaniem. Strój szyje się na miarę, ale wystarczy podać wszystko przez maila, ewentualne poprawki robi sie na kliencie. Dobrze by też było przyjechać na próbę tydzień przed imprezą, ale nie jest to konieczne, trzeba się tylko nauczyć piosenki i zapłacić za tę przyjemność około 10000zł i wspomnienia na całe życie gwarantowane. To nawet nie jest drogo - my po prostu nie mamy tyle pieniędzy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz