Świeżo ścięta trawa pachnie tak samo w każdym kraju. Tyle że ta brazylijska mnie nie uczula, więc nie muszę uciekać w panice.
Ostatnio przejeżdżałam przez las w środku bardzo upalnego dnia. Powiało przyjemnym chłodem, a zapach przeniósł mnie do kolejki wąskotorowej na Jantarowym wybrzeżu. Jako dziecko spędzałam wakacje nad zatoką i do dziś pamiętam zapach tamtego lasu. Trochę tęsknię za włóczeniem się po nim bez celu (pewnie cel jakiś miałam, bo nie wyobrażam sobie, żeby mam mi pozwoliła na samotne spacery w tym wieku), a nawet nie wiem, czy tam jeszcze jest choć kilka drzew. Tu do dżungli raczej nie wchodzę. Może i pachnie domem, ale ani rośliny ani zwierzęta nie są w żaden sposób znajome.
Właśnie usmażyłam pączki na Tłusty czwartek. Śmierdzę cała smalcem, ale i tak warto było. Lubię zapachy związane z poszczególnymi świętami, szczególnie tutaj. Gwiazdka i Tłusty czwartek w środku lata nie dają mi poczucia odświętności. Gotując tradycyjne dania, mam choć namiastkę domu, kawałek dzieciństwa. Sentymentalizm? Pewnie tak, ale teraz i ja mam dziecko, muszę tworzyć wspomnienia i pielęgnować korzenie nie tylko dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz