Właściwie to strzelać focha zdarza mi się regularnie i niestety równie często obrażam się, choć na swoje usprawiedliwienie dodam, że na krótko. Najczęściej cierpi na tym mój ukochany mężczyzna, bo też najczęściej mnie wkurza ;p Chociaż nie, najczęściej wyprowadza mnie z równowagi moje własne dziecko, ale przecież nie mogę się na nich oboje wyzłaszczać bez przerwy.
Za to jak gdzieś jestem klientem i zostanę źle potraktowana, nigdy więcej nie korzystam z usług danego punktu. Nawet sobie z tego nie zdawałam sprawy, dopóki nie zaczęłam opowiadać przyjaciółce gdzie i dlaczego nie chodzę. Akurat byłyśmy na zakupach w centrum handlowym i przechodziłyśmy koło wielkiego salonu fryzjerskiego. Kilka miesięcy po przyjeździe do Brazylii grzywka mojej córki wymagała natychmiastowego strzyżenia, a akurat kupowałyśmy materiały szkolne w tej galerii, więc postanowiłam skorzystać z okazji. Popełniłam błąd, bo nie zapytałam ile kosztuje strzyżenie dzieci. Ale przecież w takich miejscach mają ustalone stawki no i ile, do cholery, może kosztować skrócenie grzywki?! Przesympatyczny fryzjer z tatuażami umył Małej włosy, podciął końcówki i grzywkę i wysuszył jej głowę. Zapłaciłam za to 175 reali!!! Po tamtym kursie około 200zł! Tyle to nie płacę nawet za swoje strzyżenie i farbowanie razem wzięte. Wściekłam się, bo wykorzystali, że nie mówiłam po portugalsku. Gringo są łatwym celem, bo i tak nie potrafią się dogadać ani wykłócić o swoje, a jak wiadomo śpią na pieniądzach. Teraz wszystkim moim znajomym odradzam tę sieć i choć pewnie takiemu gigantowi ja jedna nie zaszkodzę, to kto wie, ile jeszcze osób źle potraktowali.
Innym razem kupiłam naprawdę drogą zabawkę pod choinkę dla córki. Tutaj w zwyczaju jest pakowanie prezentów, co w praktyce oznacza włożenie pudełka do specjalnej, firmowej torebki i przewiązanie jej wstążką. Ani to ładne, ani świąteczne i do tego z logo sklepu. Powiedziałam, że nie chcę pakowania, szczególnie, że na tę usługę czekało ze dwadzieścia osób. Powtórzyłam chyba ze trzy razy, ale i tak zabrali moje pudełko z kasy na stanowiska pakowania. No i oczywiście nikt się nie zgodził, żebym odebrała swój zakup bez kolejki. Odstałam kilkanaście minut i kiedy kolejny raz musiałam zdziwionej babce powiedzieć, że nie chcę pakowania, poniosło mnie. Więcej tam zakupów nie zrobiłam.
Kolejnym takim miejscem od jakichś dwóch miesięcy jest punkt usług krawieckich. I to nie dlatego, że nie wszyli suwaków do mężowskich spodni na czas, bo po prostu nikt nie oznaczył co i na kiedy i wygrzebali paczkę jakimś cudem dopiero, jak przyszłam ją odebrać. Również nie dlatego, że Pablo chciał te spodnie zabrać ze sobą w delegację, w którą jechał następnego dnia. Wkurzyło mnie podejście krawcowej, która poradziła mi przyjechać na osiemnastą. Zaprotestowałam, że o tej porze to ja będę stała godzinę w korkach, na co usłyszałam, że przecież oni są czynni do dwudziestej. Miałam inne plany na wieczór, a zamiast "przepraszam" usłyszałam dobre rady. Odebrałam te ubrania po dwóch tygodniach i więcej tam nie pójdę!
Rozumiem, że komuś może zdarzyć się wpadka i mam na to dużą tolerancję, ale nie znoszę oszustów i olewaczy i debili. Przy takich ludziach strzelam focha natychmiast i nigdy nie wracam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz