Za kilka miesięcy kończy się nam kontrakt i powoli zaczynamy się rozglądać za nowymi kierunkami. Jesteśmy w tej kwestii podzieleni, bo ja bardzo bym chciała wrócić do domu, skoro nie mogę zostać tutaj, za to Pablo najchętniej przeniósłby się do Stanów na kolejnych kilka lat.
Po dłuższym zastanowieniu uznaliśmy jednak, że żaden z krajów europejskich nas nie pociąga. I to nie z powodu ich nieatrakcyjności, chodzi raczej o status w społeczeństwie.
W Brazylii jesteśmy Europejczykami, kimś z atrakcyjniejszej części świata. Nie jesteśmy takim zjawiskiem jak nasi znajomi Islandczycy, bo Polaków jest tu zatrzęsienie, ale Europa to zawsze Europa.
W Stanach natomiast mają taki miks narodowościowy, że Polak nie robi tam sensacji, jak żaden inny imigrant z resztą.
Natomiast na starym kontynencie wszędzie czujemy się traktowani jak ci od pracy na zmywaku czy budowie, jak biedna siła robocza i złodzieje. Mieszkałam 3 lata w Szwecji i choć kraj ten uchodzi za otwarty, tolerancyjny i bardzo gościnny, Szwedzi wcale tacy nie są i nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Przyjmują mnóstwo uchodźców, ale nikogo z zewnątrz nie czynią częścią swojego społeczeństwa. A jak długo można normalnie funkcjonować poza nim?
O tym, co się dzieje w Anglii trąbią w tej chwili media, więc nie będę się rozpisywała.
Po rozmowie z moją islandzką przyjaciółką poczułam się tylko niewiele lepiej. Okazało się, że w jej kraju Polaków bardzo się szanuje, bo są lepszymi i uczciwszymi pracownikami fizycznymi niż Litwini czy Węgrzy.
No i właśnie dlatego wolę wrócić do Polski. Tam zawsze jestem u siebie i nie muszę nikomu udowadniać, że nie jestem darmozjadem żerującym na systemie, że mam wyższe wykształcenie i ambicje i nigdy w życiu nic nie ukradłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz