piątek, 17 marca 2017

"A ja rosnę i rosnę, latem zimą, na wiosnę i niedługo przerosnę mamę tatę i sosnę" ;)

Ostatnio znajomi expaci wrzucili na fejsa swoje zdjęcie sprzed trzech lat, kiedy to dopiero przeprowadzili się do Kurytyby. Zaskoczyło mnie, że byli wtedy sporo szczuplejsi.
Niestety ja też chyba byłam trochę lżejsza zanim przeszłam na tutejszą dietę. Uważam na to, co jem, dużo trenuję, ale mam też bogate życie towarzyskie, czytaj: często pijemy alkohol. Ale i tak nie rozumiem, co się stało z moim metabolizmem.
Jako dwudziestolatka imprezowałam z rówieśnikami całą noc, a następnego dnia szłam na wykłady. Pomiędzy zajęciami zażerałam się hamburgerami i kebabami, po południu szłam jeszcze na piwo z sokiem do jednego ze studenckich barów, których pełno było na Krakowskim Przedmieściu. Zimą wolałam pić grzane wino. Mimo tego niezdrowego trybu życia byłam wtedy szczuplejsza niż kiedykolwiek i miałam siły na kolejne i kolejne imprezy.
Dziś chodzę spać o 21:00, sama piekę chleb z mąki razowej, prawie nie jem mięsa, do restauracji chodzę najchętniej na sushi. Nie pijam już mocnych alkoholi, a pojemność na pozostałe trunki spadła mi o połowę. Wiem już, co to jest siłownia, o istnieniu której miałam bardzo mgliste pojęcie w czasach studenckich. To fakt: jeżdżę samochodem i nie ogarniam już komunikacji miejskiej. Wakacje spędzam leżąc na plaży i taplając się z córką w wodzie (i to też pod warunkiem, że jest ciepła), a kiedyś łaziłam po Tatrach. Całe wieki nie byłam na nartach, a jako studentka dorabiałam sobie jako pomocnik instruktora, co razem z prywatnymi wyjazdami dawało mi 5 tygodni białego szaleństwa.
Teraz dużo ćwiczę, choć mam z tego mniej frajdy, uważam na to co jem, a na swoją obronę mam jeden ważny argument: jakość jedzenia w Brazylii. Oczywiście, mięso mają wspaniałe, a ilość owoców przyprawia o zawrót głowy. Ale to mięso podaje się utaplane w soli i bez dodatku warzyw, których jest tu jak na lekarstwo. Wszystko jest obficie dosłodzone lub posolone, nie istnieje śmietana poniżej 36 procent, można za to kupić taką 42-procentową, chleb bardziej przypomina bułkę, a bułka watę. Wszystkie produkty sojowe są obrzydliwie słodkie, a to, co nie ma w składzie cukru, ma zabójcze ilości aspartamu. Sektor żywności organicznej i naturalnej dopiero raczkuje i trudno jest zjeść coś naprawdę zdrowego. Dlatego wszystko, co możliwe, przygotowuję od podstaw sama. A dupa rośnie jak rosła!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz