Przed nami jedyne w tym roku wakacje. Jutro wylatujemy na piękną wyspę na północy Brazylii. Zaprzyjaźnieni Brazylijczycy polecili nam to miejsce jako zdecydowanie warte zobaczenia przed powrotem do Europy. Zaznaczyli przy tym, że tanio to tam nie jest, ale zdecydowanie warto.
Dowiedzieliśmy się, że Fernando do Noronha to wyspa - rezerwat, sporo oddalona od stałego lądu. Trzeba tam polecieć.
Wyszukałam hotel i akurat była promocja, więc się ucieszyłam i chwilę później udało mi się znaleźć tanie bilety. Zarezerwowałam hotel, minutę później kliknęłam KUP BILET i okazało się, że wyświetliło mi cenę za osobę, a nie total. Nie spodziewałam się zapłacić trzy razy więcej, ale z hotelu w promocyjnej cenie nie mogłam już zrezygnować, więc nie miałam wyjścia.
Pochwaliłam się koleżankom, gdzie jadę i nagle się okazało, że to jakaś super mega miejscówa, gdzie się pływa z delfinami i żółwiami w raju na ziemi. Wszystkie mi zazdroszczą, każda chce tam jechać, a jedna już nawet była. I ta jedna powiedziała mi, że do kosztów pobytu muszę doliczyć również "opłatę klimatyczną", a to dla naszej trójki prawie tysiąc złotych, opłatę za kartę wstępu na plaże - taki ski pass oraz że powinniśmy wynająć samochód, bo odległości są zbyt duże, a inne środki lokomocji się nie opłacają. Oczywiście auto to kolejny tysiąc. Ale oczywiście warto i ona chciałaby tam wrócić. Pablo się wkurzył, obojgu nam się odechciało tej wycieczki. Teraz się jeszcze okazało, że większość restauracji gotuje na odsolonej wodzie morskiej, co może stanowić pewien kłopot dla nieprzyzwyczajonego żołądka.
Na koniec hotel w odpowiedzi na moja prośbę o transfer z lotniska przypomniał mi, że mam rezerwację na pokój dwuosobowy i nie ma w nim miejsca na dostawkę, ale oczywiście mogę go zamienić na większy pokój za wyższą cenę. Nie wiem, jak to się stało! Zawsze rezerwuję pokoje dla trzech osób i nigdy mi się nie zdarzyło przeoczyć własnego dziecka.
Szlag by to wszystko trafił. Zaopatrzyłam się już w leki, przygotowałam porcje obiadowe dla mojego małego niejadka i uzbroiłam się w uśmiech. Będzie co ma być. To nasze ostatnie wakacje w Brazylii, jedyne w tym roku, więc muszą się udać. Poza tym chcę zobaczyć ten raj na ziemi, póki jeszcze mam szansę.
Opiszę wszystko za tydzień, jak wrócę. A potem czas przyspieszy, będę musiała pozamykać sprawy, wydać przyjęcie pożegnalne i spakować się na wyjazd. Zostanie mi na to tylko półtora miesiąca. Ale wzorem Scarlett "Pomyślę o tym jutro".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz